242. / 5 Lat w Londynie :) - część I - Praca

86 comments
Cześć wam :*

   Co tam u was? Jak wam minął weekend? :) Ja jak zawsze praca i do tego przygotowania do egzaminu, niestety. Jutro o 9 rano muszę być zwarta i gotowa, a jakoś się zanosi! haha :)

    Jak widzicie w tytule notki pisać będę o Londynie. I pracy. W sumie nie minęło jeszcze 5 lat, minie dopiero na początku lipca, ale boję się, że nadchodzące wakacje, przyjazd siostry itd trochę spowolni mnie w blogowaniu, a bardzo chciałam napisać taką notkę. :) Przynajmniej pierwszą część :)

   Mam nadzieję, że was nie zanudzę. Przechodzę już do rzeczy i może powiem jak to się zaczęło.

Pewnego dnia zadzwonił do mnie mój kuzyn, zaproponował mi mieszkanie w Londynie, pracę itd, że będzie tak super, i pieniądze będą i wszystko! Ja przed maturą, w sumie.. Brak większych celów.. Uznałam, że czemu nie! Jadę! Skoro ma być tak kolorowo :-)
Na miejscu okazało się, że mój kuzyn wcale nie jest tak dobrze ustatkowany jak opowiadał, ba, nie ma pracy i siedzi na utrzymaniu swojej narzeczonej! I do tego jeszcze ja zwaliłam się na głowę. Fajnie, co? Pracy niestety nie było, dostałam mapkę Londynu i musiałam jeździć i szukać sobie na własną rękę. Tylko od czego zacząć? Obchodziłam agencje, sklepy, wysyłałam maile, no nic. Wszystko stało w miejscu. I czułam się na prawdę strasznie. Do tego nikt mi nie pomagał, każdy tylko mówił, że nic nie potrafię zrobić, nawet pracy znaleźć.


Wreszcie.. coś ruszyło. I załapałam się na sprzątanie mieszkań prywatnych, ale już po pierwszym razie uznałam, że to nie dla mnie.. Sprzątać czyjeś brudy i układać poduszki na kanapie wedlug specjalnego uznania. No i nie chciałam tego robić, nie i koniec. Nie myślę źle o osobach, które sprzatają, ja po prostu tego nie znoszę.

I znowu byłam bez pracy.



Później jakoś udało mi się załatwić trening (bezpłatne godziny/dni pracy żeby pracodowca mógł zobaczyć czy ktoś się nadaje czy nie) do sklepu polskiego koło domu. Dwa dni popracowałam za darmo, pomyłam półki itd, nikt nawet nie oddzwonił, cały czas mnie unikali, aż wreszcie poszłam i powiedziałam, że chcę jakieś pieniądze za te trzy dni to dostałam 20 funtów... Żal.


Wreszcie coś ruszyło. Facet, który z nami mieszkał był managerem w Costa Coffee. Zlitował się i dał mi pracę na 30h tygodniowo. Kokosów tam  nie było, ale przynajmniej stała praca. I tak jej nie lubiłam, wieczne parzenie kawy, narzekający klienci, straszny ruch, a do tego byłam wtedy bardzo niedojrzała i trochę leniwa i jakoś nie mogłam sobie poradzić.


Kolejną pracę znalazłam pod domem, w polskim sklepie. 25 funtów dziennie  za 10h pracy czyli 2,5 za godzinę. Polska stawka w Angli, dobre żarty. Ale było blisko. 6 dni pracy w tygodniu. I jedzenie za darmo. Mozna było przeżyć. Niestety, zostałam bezpodstawnie oskarżona o kradzień (weszła Polska Cyganka, która chciała wynieść zakupy, a ja nie zauważyłam, bo czterech innych Caganów mnie zagadało i mój szef wymyślił, że ja z nimi współpracuję...). Nie dość, że mnie zwolnił to jeszcze nie zapłacił i ukradł mi NOWEGO laptopa. Byłam na policji, ale pracowałam bez umowy więc nic mu nie zrobili. 

Długo nic nie miałam, nie było kasy, jadłam frytki na śniadanie, obiad i kolację, bo były najtańsze. 85pensów za 1,5kg. Łapałam się dorywczych zajęć. Nocki w drukarni przy sortowaniu plakatów do sklepu typu Next, praca w biurze (tam zarobiłam wspaniałe pieniędze, niestety mój angielski był bardzo słaby i nie wzięli mnie na stałe). 

Następnie udało mi się znaleźć pracę w trzecim i OSTATNIM polskim sklepie. Nie było źle, nie narobiłam się, ale stawka 2,5. Jak wcześniej. Przynajmniej miła atmosfera i nie było dużego ruchu.

Jak zbawienie przyszedl e-mail zwrotny od Primarka, zaoferowali mi pracę. W centrum. Za 7 na godzinę. Prawie płakałam ze szczęścia :) Praca byla ciężka, schylanie się, tłumy, gorąc, wszyscy mnie popychali, wyzywali, gadali we wszystkich językach świata, w biurze nie używało się imion, każdy miał swój przypisany numer. 4858 był moim, nie zapomnę do dzisiaj. Setki przepisów, wiele na prawdę nieprzyjemnych osób, szczególnie niektóre Polki bardzo dały mi się we znaki. Ale poznałam też fajnych ludzi, nie będę narzekać. Ta praca otworzyła mi drzwi do innych zajęć. Gdyby nie ten Primark to pewnie byłabym w Polsce :)


Następną pracą jaką dostałam był Marks&Spencer, tam nauczyłam się co znaczy ciężka i sumienna praca. Z dumą mogę powiedzieć, że byłam na prawdę dobrym pracownikiem, cieszyłam się świetną opinią wśród managerów i pracowałam na równi z chłopakami, a nawet lepiej (byłam jedyną dziewczyną na nocnej zmianie). Niestety, nowy kierownik zmiany był potworem, uwziął się na mnie, za to, że własnie byłam kobietą i do tego miałam niewyparzoną gębę i strasznie mnie gnębił, dawal najcięższe zajęcia, liczył mi czas, po prostu doprowadzał mnie do szału. A do tego nie mogłam spać, po roku nocek mój organizm powiedział NIE. Spałam po jakieś 3 godzinny dziennie, byłam wrakiem człowieka. Musiałam znaleźć coś nowego, bo już się wykańczałam psychicznie, a wcześniej było mi tam na prawdę dobrze.


W mojej dzielnicy otwierali nowe, wielkie Tesco. Złożyłam aplikację, zaproszono mnie na rozmowę, niestety, nie przeszłam. Strasznie płakałam. Nie umiałam się pozbierać. I wreszcie dostałam telefon, że jednak mnie chcą, ale tylko na 18 godzin i nie wiedzą czy dostanę umowę. To była moja ostatnia nadzieja i uznałam, ze raz się żyję, najwyżej będę mieszkac w przytułku. Pracę przyjęłam i podjęłam jedna z najlepszych decyzji w moim życiu! Na początku pracowałam na spożywce, było ciężko, dużo dźwigania, biegania, długie zmiany. Ale i dobre pieniądze. Później przeszłam na Kontrolę towaru i jestem tutaj do dzisiaj. Uwielbiam swój dział! Liczenie produktów, sprawdzanie dat, zamawianie brakujących rzeczy i, jak dla mnie rewelacja :) Czuję się tutaj jak ryba w wodzie, do tego moja wiedza jest doceniana przez innych, tak samo jak moja sumienność i podejście do tego co robię. Czasami przez nadgodziny nie mam czasu na nic innego, ale i tak jestem zadowolona. Wiadomo, klienci dają mi się we znaki, ale co zrobić? Po studiach zmienię tą pracę na coś innego, jak na razie jestem szczęśliwa :)

    Jak widzicie, nie zawsze było u mnie kolorowo. Dodam, że wiele razy musiałam pożyczać pieniądze, mieszkać w pokoju o wielkości kartonu, jeść gówniane jedzenie, prosić mamę żeby mi coś posłała. Ale nauczyłam się na prawdę wielu rzeczy, sądzę, że te wszystkie doświadczenia dodaly mi siły i sprawiły, że bardziej w siebie wierzę, nie boję się tak jak kiedyś, wiem, że z wieloma przeciwnościami losu na pewno sobie poradzę, bo przecież dałam radę wcześniej :)

Mam nadzieję, że przynajmniej jednej osobie udalo się doczytać do końca.. Jak macie jakieś pytania, sugestie itd to piszcie! :* :)
Chętnie poczytam o waszych życiowo-pracowych doswiadczeniach!

Buziaki *:

(wszystkie zdjęcia są z linków, można łatwo sprawdzić skąd pochodzą)
Next PostNowszy post Previous PostStarszy post Strona główna

86 komentarzy:

  1. Dobrze jest przeczytać taki szczery post na temat pracy poza granicami Polski. W końcu nigdzie nie jest kolorowo, warto to sobie uświadomić zanim się wyjedzie. Dziękuję Ci bardzo za poruszenie tego tematu. Sama zastanawiam się nad wyjazdem z moim narzeczonym, z tym że myślimy póki co o Dubaju :) Do podjęcia decyzji mam jeszcze 2 lata, więc na spokojnie i zobaczymy co będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam wczoraj taki program Brits in Dubai, powiem Ci, że bardzo mnie zainteresował :)

      Usuń
    2. Poszukam i też oglądnę w takim razie :)

      Usuń
  2. Z ogromną przyjemnością przeczytałam CAŁY POST!
    I choć naprawdę przeszłaś wiele - w końcu masz to co sprawia przyjemność!
    Ja miałam podobną sytuację - ale ledwo co uszłam z życiem - tylko że nie UK a Zachód. I co ? i powinnam się bać , itp itd? - NIE z przyjemnością bym tam pojechała znowu - tylko tym razem z mężem - ale dupa zbita bo mąż się opuści kraju :p - to się nazywa mieć pecha KOCHANA! - 3mam kciuki za dalszy rozwój zawodowy - kto wie, być może niebawem coś swojego otworzysz?:D:D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co Ci się tam przytrafiło? Podzielisz się? :)
      Coś swojego.. ale co?! :D

      Usuń
  3. Wow, powiem Ci, że naprawdę nie jest kolorowo jak się niektórym wydaje. Takie tułanie się od pracy do pracy to nic dobrego. Ale gratuluję wytrwałości, nie wiem czy dałabym radę :).
    Studiujesz w Anglii? Co, jeśli mogę spytać? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Typowa historia polaka wyjeżdżającego za granicę. Moja kuzynka tak wychwalała Anglię, że Londyn, że zarobki, że pięknie- same oh&ah. W rzeczywistości żyła w brudzie i ubóstwie w wynajmowanym mieszkanku ze swą rodzinką i ledwo mieli co do gara włożyć. Na szczęście udało im się podźwignąć i teraz nie jest tak źle, ale wciąż do tego, co mieli w Polsce jest dalekie.
    Taka zmiana to duża nauka życia, ale też uważam, że dobrze zrobiłaś. Swoje przeszłaś, teraz jest Ci dobrze, a to najważniejsze! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja obecnie mam o wiele lepiej niż miałam w Polsce... Po prostu początki były bardzo trudne, ale cieszę się, że mi się udało :) Wielu Polaków się nie przyznaje do porażek i jak ciężko im tu było, a szkoda, bo kreuje się przez to obraz idealnego życia w Angli, a wcale tak nie jest.

      Usuń
  5. Widać, że łatwo nie było, ale dobrze sobie poradziłaś. Myślę, że dużo Ci to dało :) Czekam na więcej takich niekosmetycznych notek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a jak nie mogłaś znaleźć dobrej pracy to czemu nie wróciłaś do Polski. tu masz rodzinę i na pewno by Cię nie zostawili na lodzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama nawet przyjechała tutaj żeby mnie zabrać do Polski, ale ja nie chciałam, bardzo uparta jestem :) Jak wracac to tylko wtedy kiedy czuję, że chcę, a nie dlatego, Rodzina nigdy nie zostawiłaby mnie na lodzie, ja czesto kłamałam, że wszystko ok, bo nie chciałam żeby się martwili i słali pieniędzy :-p Tylko wtedy gdy już na serio nie miałam ani grosika to zwracałam się o pomoc :)

      Usuń
    2. odważna jesteś ;) ja bym chyba z płaczem pędziła do domu :P
      mieszkałam 50 km od domu i przez miesiac nie mogłam znaleźć pracy i byłam zdecydowana wracac :P

      Usuń
  7. Nikomu nie jest łatwo, a takie doświadczenia wzmacniają człowieka

    OdpowiedzUsuń
  8. ja wiem, że tam (UK) nie jest kolorowo, bo znam kilka osób które tam były lub nadal są. Wiele osób ściemnia jakie to mają cudowne życie, a ci którzy nie byli od razu uważają, że to kraj miodem i mlekiem płynący, że wystarczy pojechać. A prawda wszędzie jest taka sama, że bez latania albo bez odpowiednich znajomości to wszędzie z pracy d*pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) Tutaj jest dużo perspektyw, ale trzeba znać język i się naszukać, nie ma łatwo :)

      Usuń
  9. Cieszę się, że ja miałam w tej kwestii farta:) Po tygodniu pobytu w Anglii dostałam pracę, dodatkowo po dwóch tygodniach pracy zaproponowali mi kontrakt:) Nie rozumiem jak mogłaś zgodzić się na pracę 2,5funta za godzinę, ale cieszę się, że wszystko się ułożyło. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety wtedy nawet nie znałam normalnych stawek, do tego nie mogłam znaleźć nic innego, w tej chwili nie jetem z siebie dumna, ale wtedy miałam jedynie 18 lat, świeżo po maturze i mało w głowie :)

      Usuń
  10. Szkoda, że nie wszyscy są przygotowani na ciężką pracę;/ Mam przyjaciółkę, która wyjechała do UK właśnie i od prawie dwóch lat sprząta mieszkania. A mnie to jakoś nie pasi :)
    Podziwiam Cię, że się nie poddałaś mimo tylu niepowodzeń. Post jest bardzo ciekawy, przedstawiłaś te piękne, bogate życie na zachodzie od tej prawdziwej strony. Chociaż na Twoim miejscu bym tego kuzyna chyba ubiła na miejscu... Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - ważne, że jesteś zadowolona i lubisz swoją pracę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam koleżankę, która sprząta już 5 lat, ale za na prawdę fajną kasę :) Zarabia więcej ode mnie :P Ale ja mimo wszystko nie chciałam:)

      A z kuzynem nie rozmawiam, narobił jeszcze innych, gorszych rzeczy, że sprawa wylądowała na policji i w sumie zniknął z mojego życia,

      Usuń
    2. To takich kuzynów najlepiej na odległość mieć.
      Sprzątanie nie uważam za coś złego, jak ktoś potrafi to i na tym zbije fortunę czy otworzy własną firmę. Ale jak ktoś nie lubi to nie ma co się zmuszać :)

      Usuń
  11. Ojej... jestem z Ciebie dumna wiesz! zuch dziewczyna. Tyle przeszlaś.. ja mialam o wiele lepiej bo trafiłam do narzeczonego który siedział tam prawie 10 lat, ale jak się wyprowadzilismy na swoje, to tez przeszlismy krotkotrwala biede i jedzenie ziemniorow z aldika pod kazda postacia...;/ bleech...( i serio ziemniaki jem sporadycznie;P ) za niecaly miesiac czeka mnie wyprowadzka znowu za granice... chce miec tyle sily co Ty bo wiem, ze nie bedzie latwo./. angielski trzeba porzucic i nauczyc sie niemca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dasz radę kochana! Wszystko jest możliwe, ale nie można się poddawać :) :* Powodzenia! :*

      Usuń
  12. doczytałam i aż mi się łza zakręciła kochana... Jesteś bardzo, ale to bardzo dzielna i jestem z Ciebie dumna:) Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej:)

    :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  13. Doczytalam z wielka przyjemnoscia do konca :) Kochana, dzielna i obrotna kobitka z Ciebie :)!!! Wielu innych dawno by zrezygnowalo, Ty sie nie poddalas i bardzo dobrze! Swietna historia i wyobrazam sobie, ze nie bylo Ci lekko. Twoj opis na temat pracy u Polakow, utwierdzil mnie tylko w przekonaniu, ze niestety nasi rodacy zamiast wzajemnie sobie pomagac, czesto tylko czekaja na nasze podtkniecia ;/ Tutaj rowniez donioslam takie wrazenie... Przykre. Mam nadzieje Kochana, ze po studiach znajdziesz wamarzona prace, ale najwazniejsze, ze juz teraz jestes zadowolona :) Post bardzo mi sie podoba i czekam na wiecej :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wiele dobrych doświadczeń z Polakami, i wiele zlych :) Niestety zazdrość jest tutaj wszechobecna i rodak rodakowi wygarnie wszystko. :)
      :*

      Usuń
    2. Mam podobne odczucia ;)

      Usuń
  14. Przeszłaś swoje, ale w końcu coś wywalczyłaś. Mój brat ze swoją żoną mieszkają ponad 5 lat w Londynie i początki ich też bywały różne.

    OdpowiedzUsuń
  15. co cie nie zabije to cie wzmocni. Gratuluje zaparcia, bo ja bym nie wytrzymała : c

    OdpowiedzUsuń
  16. a ja jednak troszkę Ci zazdroszczę, bo chyba nie odważyłabym się wyjechać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się czego bać! Jeśli znasz język to dasz sobie radę :) :*

      Usuń
  17. Bardzo ciekawie się to czyta :) Widać, że nie było kolorowo, ale jesteś silną babeczką, i dałaś radę ze wszystkim! :) Dobrze, że po tylu porażkach się ułożyło :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dotrwałam do końca ;) No niestety wszędzie są wzloty i upadki, ale jakoś trzeba sobie radzić ;) Ja już niedługo będę szukała pracy i ta wizja mnie przeraża ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno Ci się uda znaleźć coś fajnego :*

      Usuń
  19. Dobrze że napisalas cos takiego szczerego bo mam ochote wyjechac za granice ale po tym co napisalas trzeba sb wszystko przemyslec ;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. PRzeczytalam wszystko, nie wiem czy ja bylabym taka wytrwala, bo strasznie duzo tych prac mialas :o

    OdpowiedzUsuń
  21. Jestem pod wrażeniem, że tyle przeszłaś i się nie poddałaś. Ja nie wiem czy bym tyle tam wytrwała na Twoim miejscu. Fajnie, że pokazałaś, że za granicą nie jest tak lekko, jak to niektórzy sobie wyobrażają.
    Pozdrawiam i życzę Ci, żebyś była zadowolona z pracy i w ogóle z życia w Londynie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. jeju Moniś ja Cię podziwiam! przeczytałam od a do z i jestem w szoku! ja po pierwszym niepowodzeniu przyleciałabym z Bekiem do PL! Jesteś niesamowicie odważną i silną osobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też płakałam, ale wracać nie chciałam, wstyd by mi było, bo tak się upierałam co do tego wyjazdu :P

      Usuń
  23. mój chłopak miał wyjechać do pracy do Anglii, ale nie wyszło, strasznie żaluje, bo bardzo chciałam tam pojechać.

    OdpowiedzUsuń
  24. przeczytałam z ciekawością, cała prawda o tym jak jest za granicą , trzeba mieć dużo silnej woli aby przetrwać

    OdpowiedzUsuń
  25. Masz dużo siły, że się nie poddałaś, osobiście bardzo Cię podziwiam :) Życzę dalszych sukcesów i rozwoju, pewnie, że wszystkim się wydaje, że na Zachodzie jest tak łatwo i różowo, a to wcale nie prawda :)

    OdpowiedzUsuń
  26. chciałabym polecieć do Londynu


    ps. a u mnie? LEOPARD DRESS na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Oj widzę, że lekko nie miałaś. Powiem Ci, że u mnie też kolorowo nie było, jednak jakoś dałam radę i jedno wiem, że ludzie którzy na początku mieli ciężko, z czasem bardziej doceniają to do czego doszli i bardziej cenią to co mają. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. Wow
    Mnie jakby kuzyn tak zalatwil, udusilabym golymi rekoma!! Po drugie znajac siebie, wrocilabym do Polski.
    Podziwiam upor i zapal!!! Niestety ja tych cech w tym kontekscie nie nam...

    Obecnie moj chlopak chce zebysmy wyjechali do niemiec do pracy. Niestety boje sie, ze bede musiala przechodzic to co Ty i nie chce zgodzic sie na wyjazd...
    Brak mi silnej woli i tej mlodzienczej odwagi...
    Czekam na kolejna czesc!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, a gdyby on pojechał pierwszy? Facet ponoć o wiele łatwiej znajdzie pracę niż dziewczyna :) A Ty byś mogła dojechać :)

      Usuń
    2. niestety słabość charakteru to też i moja wada , dlatego jeszcze siedzę tu , w pl ,
      choć męża i większość rodziny mam już poza granicami , przyjdzie i mi pewnie wyjechać, bo ile można wytrzymać to co się dzieje w tej naszej ojczyźnie ? wydaje mi się że trzeba przetrwać wszystkie trudności aby w końcu żyć godnie...

      Usuń
    3. Tutaj też nie jest łatwo, ale jak się już wyjdzie na prostą to można żyć dobrze:)

      Usuń
  29. Ale miałaś przygody, szczerze to nie zazdroszczę. Ja byłam w UK jakiś czas u siostry. Szukałyśmy pracy dla mnie prawie miesiąc, ale na szczęście trafiłam od razu do porządnej firmy, dostałam umowę, pracowałam na magazynie 7,5f/h. Dobre zarobki i w miarę przyjemna atmosfera, ale zbyt długo nie popracowałam, bo musiałam do Polski. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, przynajmniej sobie trochę zarobiłaś :)

      Usuń
  30. Aż mi się łezka zakręciła w oku ! Sporo przeszłaś, strasznie mnie smuci że zdarzają się Polacy którzy wyjeżdżają za granicę i gdy spotykają rodaka któremu można by pomóc chociażby dobrym słowem i uśmiechem to jeszcze go dobiją - to takie przykre !! Na pewno te wszystkie doświadczenia sprawiły że jesteś o wiele silniejsza ! Wszystko co nas spotyka ma jakiś cel ! ;) Fajnie że teraz jest okej ! ;) Ja bardzo bym chciała wyjechać za granicę i znaleźć pracę w zawodzie, ale sama .... sama się boję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się czego bać! :) A jaki jest Twój zawód?

      Usuń
  31. hej :) jak milo wrocic do blogowania :) stesknilam sie :)
    ja juz w anglii 8 lat siedze :) poczatki podobne do twoich- przyjechalam do kolezanki, mialam miec prace od zaraz, swoj pokoj itd, na miejscu- pracy brak, pokoj dzielilam z 5 osobami, caly czas pili. Na szczescie przeprowadzilam sie do innego miasta do innej znajomej- i dzieki bogu ! prace znalazlam od zaraz (mimo ze sezonowa), pozniej znalazlam nowa przez agencje w churtowni Morrisona , dostalam staly kontrakt u nich, i tak 6 lat u nich przepracowalam :) teraz mam nowa prace w customer services w prywatnej firmie , gdzyz zdrowie nie pozwala pracowac mi fizycznie , ale nie nazekam :) na szczescie nie zaluje decyzji wyjazdu:) ale jak widze ty tez nie - a to najwarzniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się stęskniłam kochana :***
      Ja też zbytnio nie mogę pracować fizycznie, po M&S straszne mam problemy z kręgosłupem, jeszcze jakoś 3 dni tam radę, ale już po 4 kręgosłup strasznie boli i muszę ładować Co-codamol :(

      Usuń
  32. Oj to miałaś prawdziwą szkołę życia, ale to na pewno bardzo Ciebie wmocniło. Życzę coraz większych sukcesów i niech plany się spełniają w 100 %.

    OdpowiedzUsuń
  33. z przyjemnością przeczytałam Twoją historię, wiadomo, że wyjeżdżając do obcego kraju za pracą wszystko na początku nie jest tak piękne jak by się mogło wydawać. dobrze, że sobie poradziłaś. kuzyn trochę Cię wyrolował. ale dałaś radę.

    OdpowiedzUsuń
  34. O rajuśku, jaka Ty odważna jesteś:) Nie wiem czy miałabym tyle samozaparcia, by nie wrócić szybko do kraju po tylu niepowodzeniach. Podziwiam:)

    OdpowiedzUsuń
  35. WOW! Podziwiam za wytrwałość i za to, że się nie załamałaś ;) Mimo wszystko fajnie poczytać czyjeś osobiste doświadczenia bo można się rozeznać jak tam jest ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Podziwiam twój upór :) Ja bym chyba zrezygnowała :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Uwielbiam czytać o takich życiowych tematach:) Jestem z Ciebie dumna, że sobie poradziłaś! Ja też planowałam wyjechać - na razie do końca września jestem na stażu. Później zobaczymy - zostawią mnie to wezmę tę posadę z ucałowaniem rączki a jak nie to wyruszam w świat:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Chcialabym wyjechac kiedys za grancice zeby zobaczyc jak to jest. Jednak nie chcialabym wyjezdzac do Anglii. Mimo wszystko ciekawia mnie nowe wyzwania:)

    OdpowiedzUsuń
  39. Cieszę się, że odczuwasz satysfakcję ze swojej pracy. Ciekawe czy podobne wynagrodzenie oferują w Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
  40. żałosna praktyka "dni próbnych"przecież człowiek ma prawo do zapłaty za wykonaną pracę.... hehh...

    OdpowiedzUsuń
  41. No to Twój kuzyn nieźle cię urządził.... Jak widać nie jest tak kolorowo jak wszyscy sobie wyobrażają. Kiedyś w złości (jak nie mogłam znaleźć pracy) mówiłam, że za granicą jest lepiej i że na pewno wyjadę. Teraz nie mam takiego zamiaru. Co prawda w Polsce nie jest kolorowo, wciąż wiele osób nie ma porządnej pracy lub wcale jej nie ma, ale już nie wierzę w cuda zagraniczne. Co innego jak ktoś ma pewną pracę w UK załatwioną przez zaufaną osobę. Natomiast jazda w ciemno - wielka odwaga.

    OdpowiedzUsuń
  42. Przeżyłaś szkołę życia. Ja pewnie bym się poddała i wróciła do kraju. Ale twarda sztuka z Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  43. "Spalona żywcem" to była pierwsza książka z tego gatunku. Bardzo poruszająca :*

    OdpowiedzUsuń
  44. Pierwsza książka, którą się zetknęłam z tego gatunku - tak dla jasności, bo trochę bez sensu poprzedni komentarz:)

    OdpowiedzUsuń
  45. Wow, dużo razy zmieniałaś pracę. Podziwiam samozaparcie i upartość w dążeniu do znalezienia pracy. Nie wiem cyz na Twoim miejscu bym się nie poddała. Kurcze, chciałabym wyjechać po maturze za granicę, ale nie mam tam nikogo, bałabym się jechać w ciemno (brak mieszkania itp.). Może jednak przez ten rok coś wykombinuje i w przyszłym roku w czerwcu też będę pracować po za granicami Polski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, strach jechać w ciemno, ale z drugiej strony gdy ma sie oszczędności to można zaryzykować :)

      Usuń
  46. ja bym chciała wyjechać za granicę do pracy, najlepiej do Niemiec. zobacyzmy jednak jak to będzie. na pewno nie chcę mieszkać w polsce. no chyba, że poznam jakiegoś super fajnego faceta, ogarniętego i w ogóle to może będę wstanie tu zamieszkać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w Niemczech ponoć nie jest źle :) i łatwiej niż w Angli o pracę :)

      Usuń
  47. Tak, bardzo lubię niemiecki. Wciąż się go uczę i chciałabym płynnie mówić, czytać po niemiecku. Kiedyś się nauczę. Czytanie idzie mi wolno bo wiadomo staram się to rozumieć bez korzystania ze słownika;D

    OdpowiedzUsuń
  48. o kurczę naprawdę miałaś ciężko... ja pewnie po takich próbach znalezienia pracy w ostateczności wróciłabym do Polski. Podziwiam Cię za wytrwałość ;)

    OdpowiedzUsuń
  49. ja to wiedziałam, że i tak sobie poradzisz bo nawet jak to moja mama mówiła "Monika jest taka, że jak ją wyproszą drzwiami, to wejdzie oknem i i tak postawi na swoim" : D święte słowa ;3

    OdpowiedzUsuń
  50. Jejku duży plus dla Ciebie że jakos to przeszłaś ;-) Widze że nie było łatwo ale rudności tworząc z człowieka kogoś silniejszego ;-) Cieszę sie że znalazłaś normalną pracę, nikt na Ciebie nie nagaduje, nie masz wrednego szefa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  51. Świetny post :) Właśnie wiele osób myśli, że za granicą jest bardzo kolorowo, a to nie prawda. Jednak ja podziwiam Cię za odwagę :) i Myślę, że jeszcze znajdziesz jeszcze bardzo fajną prace i będziesz żyć jak w raju :*

    OdpowiedzUsuń
  52. nie wiem czy bym wytrwała, świetny post :)

    OdpowiedzUsuń
  53. ojejku to się miałaś tutaj!!!! ale macie wypasione Teso:)!

    OdpowiedzUsuń

Cześć!

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu! Każdy komentarz niezmiernie mnie cieszy, a konstruktywna krytyka pomaga zauważyć co robię źle.
Chętnie odwiedzam wasze blogi i dodaje was do obserwowanych wieć jeśli spodoba się wam u mnie to także zapraszam do obserwacji.

Proszę - nie spamujcie, takie komentarze już na wstępie zostają usunięte. Prośby o klikanie w linki także nie będą akceptowane (co nie znaczy, że gdy was odwiedzę to w te linki nie poklikam jeśli wam zależy :) ).

Dziękuję i do zobaczenia u was :* :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.